Moda ślubna przeszła w ostatnich latach ogromną metamorfozę. Zmieniają się kolory, fasony i długości kreacji, tak jak zmieniają się preferencje współczesnych panien młodych. Jest jednak jeden trend, który utrzymuje się od przeszło stu lat i nic nie wskazuje na to, by cokolwiek miało mu zagrozić – to koronki i tiule w ślubnych kolekcjach najbardziej szanowanych domów mody.
Naturalnie, tych tkanin nie znajdziemy w każdym modelu – nie brak wymyślnych sukien z tafty, czy nawet skóry, w których unika się połączeń z delikatnymi materiałami. Jeśli jednak poszukujecie kreacji, która będzie jednocześnie nowoczesna i klasyczna, eteryczna i z charakterem, a do tego doda Waszej sylwetce lekkości i powabu – wybierzcie trend, na który postawiła sama Kate Moss – subtelne koronki i tiule.
Inna rzecz, że tworzenie zwiewnych, przestrzennych kreacji w dobrym guście niewątpliwie wymaga nie tylko talentu i dobrego krawieckiego „smaku”, ale też rzemiosła. Tiule i koronki owszem, są pięknę i szlachetne, ale nieodpowiednio lub przesadnie zastosowane mogą zniszczyć nawet najlepszy projekt. Nadmiemierna ilość prześwitów lub ich nieumiejętne użycie sprawią, że sukienka w najlepszym wypadku będzie kiczowata, w najgorszym – wulgarna.
Doświadczonego projektanta mody poznacie między innymi po wyczuciu – będzie doskonale wiedział, w jakich proporcjach i przy jakich fasonach może sobie pozwolić na wykorzystanie tych materiałów. Kluczem do udanej koronkowej, czy tiulowej roboty jest umiar. Bogata faktura, zastosowana bezrefleksyjnie – przyćmi urodę kobiety. A przecież idealna suknia ma ją ubrać, podkreślając naturalne piękno, a nie przebrać!
Sylwia Kopczyńska, w Polsce uważana za drugą po Gosi Baczyńskiej wirtuozkę subtelnych przezroczystości, używa w swoich projektach 3 rodzajów koronek: francuskich (np. CHANTILLY, Calais), miękkich bawełnianych oraz syntetycznych. Każde z nich mają odmienne zastosowanie – podczas gdy sztywniejszych koronek syntetycznych używa się do profilowania dekoltów, miękkie koronki francuskie i bawełniane idealnie nadają się np. do rękawów. Co ważne – wszystkie muszą być najlepszej jakości. Tu nie ma mowy o kompromisach.
Kopczyńska swoje projekty traktuje jak obrazy, mające odzwierciedlić nie tyle jej nastrój, co usposobienie kobiety, która ubierze gotową kreację, podkreślając przy tym wszystko, co w niej najpiękniejsze. Dlatego projektując, Sylwia bawi się nasyceniem koronek, ręcznie je zagęszczając i tworząc artystyczne abstrakcje. To sprawia, że nie ma dwóch takich samych sukien.
Równie misternie Kopczyńska pracuje z tiulem. Zazwyczaj używa go do subtelnego zakrywania, tworząc niedopowiedziane, wiele pozostawiające wyobraźni kreacje. W jej projektach tiulowe przezroczystości są zawsze delikatne, dziewczęce, ale z nutą kokieterii.
„W idealnej sukni ślubnej, wieczorowej, a tak naprawdę w każdym ubraniu nie chodzi jednak wyłącznie o tkaniny – ich jakość czy nasycenie” uśmiecha się Sylwia Kopczyńska. „Owszem, są ważne, nawet bardzo, jednak najważniejsza jest kobiet, która gotową kreację ubierze. Projektując, zawsze mam jej obraz z tyłu głowy. Sukienka musi być dostosowana do urody, figury a przede wszystkim – osobowości. Chciałabym, żeby kobiety w moich ubraniach czuły się jak w drugiej skórze – naturalnie, ale jednak nieco bardziej wyrafinowanie”.