Magdalena Różczka: Mało brakowało, a zmieniłabym zawód

Magdalena Różczka nie bywa na salonach, nie sprzedaje swojej prywatności, nie cierpi popularności. Showbiznes jest dla niej na tyle nie do zniesienia, że rozważała zmianę zawodu. Ale za bardzo kocha aktorstwo. Dlatego poszła na pewien kompromis.

– Myślę, że nie dałabym sobie rady z popularnością, gdybym nie zobaczyła w niej jakiegokolwiek sensu. Gdyby nie pomaganie, zmieniłabym zawód – zdradza Magdalena Różczka w rozmowie z iWoman.pl.

Od jakiegoś czasu łatwiej ją spotkać na ulicy, gdy zbiera pieniądze na hospicjum, niż na pokazach mody znanych projektantów. Pomaga Hospicjum Małego Księcia w Lublinie, wspiera ośrodek preadopcyjny w Otwocku, a przede wszystkim jest Ambasadorką Dobrej Woli Unicef. – Działalność charytatywna jest sensem mojego życia. Jeśli ktoś by zapytał o moją hierarchię wartości, to na pierwszym miejscu jest moja córka, potem długo, długo nic, a potem praca i właśnie akcje pomocowe – podkreśla aktorka w rozmowie z iWoman.pl.

Pomimo że współpracuje z ośrodkiem preadopcyjnym, do adopcji nikogo nie namawia. – To nie ma sensu, bo to bardzo delikatna i indywidualna sprawa. Najwyższa pomoc i najwyższe poświęcenie. Bo to nie jest tak, że znajdziesz dwie godziny w tygodniu i komuś pomożesz. To jest decyzja, która zmienia życie – tłumaczy aktorka.

Czy pomaganie to dla niej sposób na medialną obecność i podtrzymanie popularności? W końcu nie od wczoraj specjaliści od wizerunku wiedzą, że działalność charytatywna bywa elementem PR-u gwiazd. – Strasznie irytują mnie takie pytania. To absurdalne twierdzenie. Gdyby to była droga do popularności, to byłoby cudownie. Świat byłby lepszy, gdyby nagle wszyscy zaczęli pomagać, żeby być sławnymi! Niestety, łatwiej jest zrobić awanturę na imprezie i dać się sfotografować paparazzim, żeby być popularnym – podkreśla na łamach iWoman.pl.