O modzie marzyła już w dzieciństwie. Studiowała w Krakowie i w Londynie. Właśnie zwyciężyła 8. edycję Fashion Designer Awards i niebawem wyjeżdża do Tel Avivu. Poznajcie Dominikę Syczyńską.
Co czuje zwyciężczyni konkursu Fashion Designer Awards?
To ogromny zaszczyt i nieopisana radość, że ogrom pracy, który włożyłam w stworzenie strukturalnej kolekcji, został doceniony. Cieszę się, że dostałam ogromny kredyt zaufania od jury. To przełomowy moment w mojej karierze i chcę by trwał jak najdłużej.
Pamiętasz swoje początki? Jak zaczęłaś przygodę z modą?
W mojej rodzinie są sami artyści – starszy brat – reżyser filmowy, młodszy brat – kompozytor, wujkowie, ciotki i kuzyni to graficy, malarze, rzeźbiarze i konserwatorzy sztuki, więc brakowało jedynie projektantki mody. Ubrania i biżuteria fascynowały mnie odkąd pamiętam. Na lekcjach w szkole we wszystkich zeszytach ukradkiem szkicowałam sylwetki, a moja mama wysyłała te skrawki na różne konkursy dla młodych projektantów. Wiadomo było, że jestem za młoda, by brać w nich udział, bo byłam jeszcze dzieckiem, ale rodzice robili to, żeby pokazać, że mnie wspierają i cieszy ich moja pasja.
A potem?
Z Gliwic – mojego rodzinnego miasta do Krakowa jest blisko, więc oczywistym wyborem było SAPU (Szkoła Artystycznego Projektowania Ubioru) w Krakowie oraz następnie Central Saint Martins w Londynie. Po wielu latach projektowania biżuterii postanowiłam przekuć wiedzę i warsztat na projektowanie tkanin i odzieży, i tym samym sprawdzić się w jakimś międzynarodowym konkursie. FDA było oczywistym wyborem, bo stawia projektantom najwyższą z możliwych poprzeczek. Podczas konkursu mogłam w pełni pokazać cały wachlarz umiejętności i liczyć na profesjonalny feed-back ze strony jurorów. W przypadku osoby, która wiąże z modą poważne plany, to jest bardzo ważne. Często są to proste wskazówki, podpowiedzi, które pozwalają uniknąć wielu błędów i wejść na właściwy tor. Sprawdzian zaliczyłam i teraz czekam na kolejne, projektowe wyzwania.
Opowiedz o zagranicznych doświadczeniach. Wielu młodych marzy o Central Saint Martins…
Central Saint Martins, to inny świat. Pełno w nim indywidualistów, kolorowo poubieranych ludzi i wszędzie czuć ducha sztuki. Pamiętajmy, że nie jest to szkoła, która kształci jedynie projektantów mody. Można tam spotkać i porozmawiać z architektami, malarzami, projektantami mebli, dziennikarzami, ceramikami itp. co jest bardzo inspirujące. Gmach budynku jest przeogromny, więc w wolnych chwilach chodziłam po przeróżnych pracowniach, salach wykładowych i przyglądałam się najróżniejszym sprzętom, których dotychczas nie znałam i obserwowałam ludzi przy pracy. Podczas kursów podobało mi się, że wykładowcy nie dawali nam za wiele czasu na bujanie w obłokach, tylko od razu kazali działać i próbować przekłuć pomysły na konkretne projekty, ucząc przy tym, jak korzystać z nowych technik, czy maszyn. Jestem pewna, że jeszcze tam kiedyś tam zawitam i skorzystam z jakiegoś kursu doszkalającego.
Domyślam się, że to ważny etap w życiu…
Tak, nie dość, że podczas kursów zdobyłam dużą wiedzę, to przede wszystkim zaczęłam inaczej postrzegać samo projektowanie. Wykładowcy uzmysłowili mi, że projektant to zawód, a moda to poważna branża i biznes, i że nie powinnam postrzegać projektowania jedynie w kategoriach radosnej twórczości i pasji. Mury Central Saint Martins opuszczałam już z przekonaniem, że jestem projektantem, artystą i przedsiębiorcą w jednej osobie, która musi dbać o rozwój własnej marki oraz poważnie i biznesowo postrzegać swoją profesję.
Oprócz nauki, pracowałaś też w wielkim domu mody…
To był krótki, ale bardzo intensywny czas, bo dom mody przygotowywał się do pokazania najnowszej kolekcji na London Fashion Week. Wszystkie prace skupiały się wokół ręcznego haftowania niezliczonej ilości zdobień do ich przepięknych sukien. Wraz z innymi stażystami siedzieliśmy i cierpliwie przyszywaliśmy całymi dniami cekin po cekinie. Dla jednych mógłby być to horror, ale ja kocham tkaniny i zdobienia, więc w pełni odnalazłam się w tej roli. Najważniejsze w tym stażu jest to, że zobaczyłam, jak na co dzień funkcjonuje duży dom mody, ilu specjalistów musi zatrudniać, jak i komu delegować prace i jakich terminów się trzymać.
Następnie po przejściu przez liczne testy (z zakresu projektowania, konstrukcji, rysunku, malarstwa, haftu ręcznego i projektowania tkanin) rozpoczęłam kilkumiesięczny, bezpłatny staż w domu mody Fyodor Golan. FG to grupa projektantów, którzy bardzo dużo eksperymentują z nowymi tkaninami i wykorzystują do tego innowacyjne technologie. Pracując dla nich dowiedziałam się o materiałach i urządzeniach, o których istnieniu wcześniej nawet nie słyszałam. Praca była bardzo żmudna i pracochłonna, niemniej dziś wiem, że gdybym 100 razy nie przeszyła tego samego koralika, to bym nie wyrobiła sobie takiego warsztatu, jakim dziś mogę się pochwalić. W pracy projektanta liczy się doświadczenie, więc wszystkim młodym adeptom mody szczerze polecam staże, bo uczą i przede wszystkim inspirują.
Londyn to Twoje miejsce na Ziemi?
Pobyt w Londynie to inspirujący etap w moim życiu. Od rana do nocy, wliczając w to weekendy, pracowałam przy projektowaniu i tworzeniu kolekcji, produkcji sesji zdjęciowych i pokazów na Londyński Fashion Week oraz obsługiwałam kupców i partnerów w showroomach. To było fantastyczne doświadczenie, niemniej jednak ta przygoda dobiegła końca i teraz z niecierpliwością czekam na kolejne wyzwania. Londyn nie jest moim miejscem na Ziemi, będę tam wracać, nie tylko myślami. Cały czas wierzę, że najlepsze dopiero przede mną.
W Polsce postanowiłaś walczyć w najbardziej prestiżowym konkursie dla młodych projektantów. To długa prawie półroczna przygoda, co szczególnie Ci utkwiło w pamięci?
Dzień w którym odbywały się eliminacje do półfinału FDA i stanęłam w ogniu jurorskich pytań. Podczas prezentacji 2 odszytych sylwetek, jurorzy bacznie przyglądali się tkaninom, które wykonałam, zadawali mnóstwo pytań, to było stresujące ale cenne doświadczenie. Przecież każdy projektant musi umieć obronić swoją koncepcję. Do dziś pamiętam wszystkie opinie. (śmiech)
Do czego porównałabyś modę?
Dla mnie, amatorki sportów wytrzymałościowych, moda jest jak sport. Potrzeba ogromnej pasji, determinacji, samozaparcia i dyscypliny, żeby odnieść zwycięstwo. Przygotowując się do pierwszego startu w triathlonie, już wiem, jak bardzo ważna jest wytrwałość i wiara we własne możliwości. Z modą jest tak samo- do mety dobiegają jedynie najlepsi, którzy odważyli się podjąć ryzyko i nie poddali się, gdy było trudno.
Skąd pomysł na kolekcje?
Od samego początku miałam jasno zdefiniowaną wizję swojej kolekcji na tegoroczną edycję FDA. Wiedziałam, że ma być charakterna, nowatorska, wielobarwna i daleka od mainstreamowego nurtu projektowania. Inspiracja w postaci przepięknych, kolorowych witraży w katedrze Notre Dame, pomogła mi w doborze gamy kolorystycznej swoich tkanin i dodatków. Stąd wiele odcieni soczystej zieleni, czerwieni, granatu i żółci w moich projektach. Całość kolekcji miała spełniać 2 kryteria,tj. być spójna: z tematem, jakim jest „Tribute to Colors” oraz z moją estetyką twórczą i DNA mojej marki, opartą na strukturalności i innowacyjności oraz własnoręcznym wykonaniu tkanin.
Przed Tobą bardzo intensywny czas. Masz już konkretne plany?
Główną nagrodę finansową, 15 tysięcy złotych od MSKPU zamierzam w pełni zainwestować na rozwój swojej marki. Zapewne wydam pieniądze na specjalistyczne narzędzia i maszyny do wykonywania innowacyjnych tkanin. Planuję w najbliższy czasie stworzyć casualową kolekcję oraz wypuścić kolekcję akcesoriów skórzanych. Czeka mnie tez staż w redakcji magazynu Twój Styl, gdzie będę brała udział przy sesjach zdjęciowych, co uwielbiam, a w połowie września jadę na targi Premier Vision do Paryża od Whirlpool, Partnera Strategicznego FDA. I na koniec wisienka na torcie, czyli wyjazd do Tel Avivu na staż w atelier Yarona Minkowskiego.
Wiem, że pracujesz nad kolekcją, możesz zdradzić jakieś szczegóły?
Po wygranej od razu zaszyłam się w swoim studiu i zaczęłam pracę nad casualowym rozwinięciem kolekcji, którą zaprezentowałam podczas finału konkursu. Nowa kolekcja będzie charakterna, nowoczesna, przeznaczona dla osób ceniących sobie własnoręczną pracę i znudzonych mainstreamem i ofertą sieciówek. Spodziewajcie się także nowej kolekcji biżuterii i akcesoriów skórzanych! Premiera kolekcji już tego lata, kolekcja będzie dostępna będzie na mojej stronie internetowej www.dominikasyczynska.com
Czego Ci życzyć ?
Żebym jak najlepiej wykorzystała fakt, że zostałam zwyciężczynią 8 edycji Fashion Designer Awards !
Dominika Syczyńska – zwyciężczyni 8 edycji Fashion Designer Awards, 28-letnia projektantka odzieży, tkanin i biżuterii. Ślązaczka, absolwentka SAPU ( Szkoła Artystycznego Projektowania Ubioru w Krakowie), Uniwersytetu Jagiellońskiego, Uniwersytetu Napier w Edynburgu, a także kursów projektowania przestrzennego odzieży i tkanin na prestiżowej szkole Central Saint Martins w Londynie. Swoje umiejętności doskonaliła w Londynie, pracując w domach mody, jako specjalista ds. projektowania nowoczesnych tkanin i zdobień. Dominika Syczyńska brała udział w drugiej edycji programu Project Runway TVN. Moda to jej wielka pasja, poza tym uprawia sporty wytrzymałościowe, przygotowuje się do pierwszego w życiu triathlonu.