Przestałem się rzucać i walczyć o polską modę – deklaruje Michał Witkowski. Jego zdaniem w rodzimym światku modowym nie chodzi dziś o poważną krytykę, tylko o brylowanie na ściankach. Dotyczy to zwłaszcza blogerek modowych, które częściej niż na pokazach bywają na imprezach, za które dostają pieniądze.
Michał Witkowski uważa, że w polskiej modzie brakuje krytyki na wzór tej teatralnej. Jego zdaniem krytycy teatralni nie boją się wystawiać negatywnych recenzji spektaklu, ponieważ zależy im na wysokiej jakości polskiego teatru. W modzie natomiast chodzi niemal wyłącznie o pokazanie się na ściance i pozowanie do zdjęć.
– Tu wszyscy są zachwyceni, bo wszyscy chcieli być tylko na ściance, w ogóle nie patrzą na to, co jest na tym wybiegu, więc trudno się dziwić, że tam chodzą te wszystkie kremowe koktajlówy, które kończą na kolanach i tyle. To jest polska moda, to nie jest Galliano, gdzie są jakieś teatralne spektakle, tylko my mamy reżyserię pani Sokołowskiej, która polega na tym, że się chodzi w kresce od lewej do prawej i z powrotem. A potem się kłania i dziennikarze lecą za kulisy i jest koniec, wszyscy są szczęśliwi – mówi Michał Witkowski w rozmowie z agencją informacyjną Newseria Lifestyle.
Michał Witkowski, który jako Miss Gizzy prowadzi blog modowy Fashion Patology, uważa, że na poważnej krytyce nie zależy zwłaszcza blogerkom modowym. Jego zdaniem coraz rzadziej przychodzą one na pokazy prezentujące najnowsze kolekcje, aby zdać z nich relacje na blogach. Witkowski twierdzi, że merytoryczna strona blogowania przestała się dla nich liczyć, a za pojawienie się na pokazach oczekują pieniędzy. Podkreśla też, że na marcowym pokazie MMC Studio, oprócz niego, nie było blogerów.
– Jeszcze rok temu bardzo by się cieszyły, że są zaproszone, ale już zdążyło im się w głowie przewrócić, a przecież podobno były blogerkami modowymi, czyli osobami, które blogują o modzie, które piszą w internecie o modzie. Rozumiem, za imprezę proszku do prania, owszem, niech zapłacą, ale przecież nie za pokaz mody. Był pokaz mody Zienia, w tym samym dniu był pokaz płynów, Macademian Girl była na płynach – mówi Michał Witkowski.
Pisarz i bloger przypomina, że w kwietniu 2014 roku był jednym z nielicznych, którzy skrytykowali pokaz pierwszej kolekcji marki Tomaotomo. Witkowski stwierdził wówczas, że nie zobaczył na wybiegu niczego interesującego. Sugerował także, że kolekcja była przewidywalna i można było wyjść z pokazu już po jego pierwszej części. Krytyka ta wywołała zaskakującą reakcję Tomasza Olejniczaka.
– Olejniczak napisał do Pudelka, żeby to zdjęli, ponieważ mu to niszczy sprzedaż. To tak jak ja bym napisał do „Gazety Wyborczej”, żeby ściągnęła złą recenzję mojej książki, bo może przez to spaść sprzedaż. To jest nie do pomyślenia. Nie ma czegoś takiego, zobaczymy, czy mnie zaprosi teraz na najbliższy pokaz, bardzo jestem tego ciekaw – mówi Michał Witkowski.
Pisarz twierdzi, że gdy zaczynał przygodę z blogosferą modową, bardzo przejmował się kondycją polskiego świata mody. Z tego też wynikały jego krytyczne czasem opinie. Dziś zapewnia, że nie zamierza już ganić niczego w Polsce ani walczyć o rodzimą modę.
– A niech sobie chodzą te raszple, jak chcą, w tych swoich kremowych sukienkach, które mylą z sukniami na czerwony dywan. To jest tak, jak kiedyś powiedział mi Arkadius: suknie koktajlowe, suknie ślubne, suknie na czerwony dywan, to wszystko to nie jest moda, to są konkretne działy, tutaj nie ma żadnej inwencji. Suknia koktajlowa to coś bardzo prostego, kremowego. Suknia na czerwony dywan to różowa, błyszcząca szata do ziemi, ewentualnie z kokardą – mówi Michał Witkowski.